sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 7 - przeprowadzka

    Dla Kingi i Magdy, moich wiernych fanek które chyba najbardziej czekały i czekają na każdy kolejny rozdział.
   Seimei zawiózł mnie do swojego domu. Do domu w którym będę mieszkać razem z nimi.
   Domek był dość mały, biały z niebieskim dachem. Ogrodzony był drewnianym płotkiem, a na podwórku było drzewo, stało koło podjazdu.
   Wszedłem do środka. Naprzeciwko wejścia były schody, po prawej od nich był łuk prowadzący do salonu, na lewo też był łuk który prowadził do kuchni. Koło schodów były drzwi od łazienki, a we wnęce za schodami były drzwi do gabinetu Seimeia.
  • Cześć kochanie! - pocałowała go krótko – Już jesteście?
  • Tak. Ritsuka chciałem ci przedstawić, Shinara moja dziewczyna. Shinara, to Ritsuka mój brat.
   Podałem jej rękę.
  • Chodźcie przygotowałam lunch.
   Kuchnia dzieliła się na dwie części, na część jadalną i kuchenną. Usiedliśmy przy dużym sześcioosobowym stole.
  • Nie wiem co lubisz, jeśli będziesz coś chciał to mów.
  • Nie jestem wybredny, chyba nie będzie takiej potrzeby.
   Jadłem przygotowane przez nią kanapki. Widać że dziewczyna zarabia buzią...
   W tym świetle mogłem jej się lepiej przyjrzeć. Nie powiem jest całkiem ładna.    Długie blond włosy, duże błękitne oczy z wachlarzem rzęs. Miała pełne usta i mały zadarty nos. Ubrana była w kusą sukienkę ledwo zakrywającą pupę i jej spory biust. No i szpilki do tego... Dziewczyna do najniższych nie należy, dobrze że Seimei jest wysoki.
   Nagle zadzwonił telefon mojego brata. Nie przejmując się niczym zwyczajnie wstał i odebrał.
  • A więc Ritsuka, może powiesz mi coś o sobie? - zaproponowała.
  • Coś o mnie... Lubię robić zdjęcia zwłaszcza mojemu chłopakowi, a ty? - spróbowałem wybadać co sądzi o takich parach.
  • Ty lubisz robić zdjęcia, a ja pozować. Jestem modelką.
  • A czyli teraz w tym robisz! Wiesz Seimei mi powiadał co kiedyś robiłaś.
   Dziewczyna pokiwała głową jakby chciała powiedzieć „ja mu pokażę”.
  • To było kiedyś, w innym życiu. Nie jestem z tego dumna – no raczej – ale sytuacja była taka że zwyczajnie potrzebowałam tych pieniędzy, rozumiesz? - ta ciekawe na co, rodzice nie dali kieszonkowego?
   Tym razem to ja pokiwałem głową
  • Ritsuka mam dobre wieści! - powiedział Seimei wchodząc do kuchni. - Jeszcze dzisiaj ktoś z opieki społecznej „weźmie cię do rodziny zastępczej”. Zaraz cię tam zawiozę, zaczniemy cię pakować. Wejdę po piorunochronie, ze względu na rodziców. - dodał cały w skowronkach.
  • Spoko.
  • To ja przygotuje zasłonki i pościel. - powiedziała wstając od stołu. 
  • Dobrze. - powiedział Seimei i ją pocałował. 
   Jak mu się może podobać taka dziwka to nie rozumiem. Przecież ta dziewczyna wygląda jak z okładki playboy'a! Jednak mogę mówić co chcę, zwłaszcza o niej, ale co poradzić. Dobrze razem wyglądają. 

   Godzinę później pierwsze pudła z moimi rzeczami były już w bagażniku. Rodziców na szczęście nie było i to nam chyba najbardziej ułatwiło zadanie. Z każdą minutą coraz bardziej zapełniały się kolejne pudła, torby i walizki które Seimei ze sobą wziął.
  • To już wszystkie ubrania. - powiedział zadowolony. 
  • Tak, teraz to już same rzeczy. 
  • Wiesz co? Ja to wszystko zawiozę już do domu, a ty tu pakuj dalej. I tak się nie zabierzemy ze wszystkim na jeden raz. 
  • Ok.  
   Czterdzieści minut później pozostało mi tylko spakować swoje albumy ze zdjęciami. Albumy z moimi wspomnieniami... 
   Te mi się chyba najciężej pakowało. Sam nie wiem czemu tak właściwie. 
   Spakowałem je wszystkie, jednak w żadnym z nich nie było zdjęcia moich rodziców. I nie będzie. 
   Rozejrzałem się jeszcze po pokoju. Ten ostatni raz zanim przyjedzie mój brat. Miałej jakiś sentyment do tego miejsca, w końcu wychowywałem się tu czternaście, no piętnaście lat. 
   Potem zanieśliśmy te pudła do jego samochodu i ostatni raz spojrzałem na ten dom. Nie będę tęsknił. 
  • Tamte pudła są już w twoim nowym pokoju, ale z tymi musisz mi pomóc. - powiedział otwierając bagażnik. 
   Wzięliśmy po pudle i weszliśmy na górę. Mój nowy pokój znajduje się na prawo od schodów. Był to spory, prostokątny, jasny pokój pomalowany na błękit. Naprzeciwko wejścia były trzy okna, a pod nimi całkiem spore biurko. Po lewej od biurka stał mały telewizor, a na przeciwko niego pod ścianą naprawdę mała sofa, trochę większa od fotela. Pomiędzy nimi była wielka trzy drzwiowa szafa. Po drugiej stronie było łóżko, a w nogach łóżka stał kwiatek. i mały regał z półkami. No i oczywiście na samym środku były pudła i torby które przykrywały kremowy dywan. 
  • Podoba ci się? - zapytała Shinara - Mieliśmy z Seimeiem nadzieję że ci się ty podobało. Wybieraliśmy razem kolo ścian, ale jeśli nie przepadasz na błękitem...
  • Nie, lubię błękit. Tak jest dobrze. .
  • Kupiliśmy białe firanki i pościel. Wiesz takie uniwersalne, ale jak ci się nie będą podobały to kupimy inne. 
  • Pasują tu w sam raz - jak białe chmurki na błękitnym niebie - takie są dobre. 
  • Seimei pojechał na chwilę do pracy. Jakbyś czegoś potrzebował to mnie wołaj. 
  • Dobrze.
   Po trzech godzinach pokój wyglądał tak jak powinien. Teraz było najlepiej widać jak mój brat i jego dziewczyna się starali go dla mnie urządzić. 
   Dopiero teraz zadzwoniłem do Soubiego. 

  • Halo?
  • Ritsuka? Jak przeprowadzka?
  • Mam to już za sobą. Nigdy więcej... Masz czas?
  • Dla ciebie zawsze słonko, ale czy Seimei cię gdzieś puści? 
  • Jak mu nic nie powiem...
  • No co? Załatwia jakieś sprawy, a mi się samemu nudzi. I wiesz, dawno się nie widzieliśmy... - taa dzień, nie cały w dodatku... 
  • No to może tam gdzie zawsze za pół godziny?
  • Ok.
   Rozłączyłem się. Odwróciłem się za siebie. Za mną stała Shinara. Chyba słyszała moją rozmowę. 
  • Wychodzisz gdzieś? - zapytała.
  • Tak. Nie mów Seimeiowi.
  • Proszę...
  • Co? - zdziwiłem się.
  • W twojej wypowiedzi zabrakło jednego małego słówka, proszę. Shinara czy mogłabyś nie mówić Seimeiowi, proszę. - patrzyła na mnie stanowczo i ze stoickim spokojem. 
  • Nie będę się prosić u jakiejś dziwki. - wkurzyła mnie.
   Spojrzała na mnie tak jakbym robił przed nią striptiz.
  • Co proszę?
  • Nie będę się prosić u jakiejś dziwki. - powtórzyłem z głową uniesioną ku górze.
  • Czyli jednak dobrze usłyszałam. - poprawiła grzywkę - Taki gówniarz jak ty nie będzie się tak do mnie odzywał, to po pierwsze. Po drugie, za kogo ty się w ogóle masz żeby się tak do mnie odzywasz? Kto ci dał takie prawo?! - udało mi się wkurwić kobietę. 
  • Prawa może i nikt, ale pretekst sama dajesz tak się ubierając! Striptizerka, kto wie co się działo za kurtyną.
   Zrobiła krok do przodu i dostałem w twarz.
  • Nic mnie nie obchodzi co o mnie myślisz, to raz. Dwa nikomu nie dam tak o sobie mówić, a już na pewno nie tobie. Co ty w ogóle możesz o mnie wiedzieć? A po trzecie. Nie wyjdziesz z tego pokoju aż nie wróci Seimei.
  • Chyba sobie jaja robisz! - ale sobie szmata pogrywa.
  • No nie, mało tego, sam mu powiesz jak mnie nazwałeś. A i jeszcze jedno, nie zapomnij zadzwonić do swojego chłoptasia że się nie pojawisz... - powiedziała z udawanym smutkiem po czym zamknęła drzwi na klucz. 
   Po dokładnym sprawdzeniu okazało się że z tego pokoju nie ma jak wyjść przez okno. Zajebiście.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 6 - nowy dom


(zmiana narratora)

   Kocha go. Śmiał się w nim zakochać. I miał czelność przyznać mi się do tego. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:
  • „Kocham go.”
   A ja poczułem się, jakby ktoś dał mi z liścia.
   Ja też kiedyś go kochałem, pamiętam to dobrze. Chciałem mu siebie dawać i dawałem, ale on nigdy nie chciał brać. A ja go tak kochałem...
   A mój mały braciszek? Co on może wiedzieć? Twierdzi ze go kocha, ale za rok mu przejdzie, tak jak i mi przeszło.
  • Soubi, wyjdź – poprosiłem – muszę z nim porozmawiać. Sam!
   Widać było że nie chce zostawiać go samego ze mną. Jednak pokiwał tylko głową, rzucił „cześć” w jego stronę i wyszedł.
  • Ritsuka, nie powinieneś z nim być – powiedziałem szczerze będąc pewny swojej racji.

(zmiana narratora)

  • Jak śmiesz mi mówić, co mam robić?! - rozgniewałem się – Ja ci nie mówię z kim masz być!
  • Zauważ że ja jestem dorosły.
  • A ty zauważ że nie jesteś moim ojcem i że nie było cię cztery lata!
  • Ale teraz jestem!
  • To nie zmienia faktu że nie było ciebie tyle czasu i że nic nie wiesz!
   Chyba przesadziłem... Tak przesadziłem.
  • Może i mnie nie było, ale to nie zmienia faktu że życie i Soubiego trochę znam.
  • Może i znasz. Ale nie zerwę z nim tylko dlatego że ty mi tak mówisz.
   Westchnął. Obydwaj jesteśmy uparci, to nasza cecha rodzinna.
  • Ritsuka. Czasami trzeba posłużyć się rozumem, a nie sercem.
  • Ale jak ja nie chcę? Jak nie nie chcę posługiwać się rozumem w tym przypadku?
  • Ja wiem że teraz nie chcesz...
  • Nie ja w ogóle nie chce – byłem uparty i zawzięty, jak zawsze zresztą.
  • Ritsuka zrozum to wreszcie – spojrzał mi w oczy – ten związek i tak nie ma przyszłości. Ty się tylko zaangażujesz a on znajdzie sobie kogoś starszego na twoje miejsce, bo w końcu stwierdzi ze jesteś mały i dziecinny.
  • On nigdy tak nie powie!
  • Skąd możesz to wiedzieć?
  • Nie wiem, ale jestem pewny że czegoś takiego mi nie powie.
   Wiem to idiotyczne. Ale wiem że mi tego nie zrobi, po prostu to wiem. Przecież Soubi nie jest taki.
   Oczywiście nie wykluczam że mógłby się w kimś innym zakochać i mnie zostawić. Ale powodem nie byłoby to ze jestem młodszy, a już na pewno że dziecinny.
  • Ritsuka, opamiętaj się. Ty masz piętnaście lat , a on dwadzieścia. To samo w sobie brzmi śmiesznie.
  • Mówisz to tak jakby to było nie wiadomo ile, a przecież są małżeństwa które mają różnice w wieku dziesięcioletnią, piętnastoletnią, dwudziestoletnią...
  • Ale to są dorośli ludzie!
  • A ja jestem smarkaczem któremu różnic pięciu lat nie przeszkadza!
  • A nie przyszło ci do głowy że jemu chodzi o sex?
   Zatkało mnie. A jeśli przez te wszystkie lata chodziło mu tylko o to? Jeśli w swojej wyobraźni już dawno wyobraził sobie że mnie zerżnie? Że pozbawi mnie dziewictwa? O cholera!
  • Nie to nie o to chodzi...
  • Ritsuka pomyśl! Dwudziestolatek, hormony mu buzują, nie kochał się od czterech lat, jak ja go znam. Chłopcy w tym wieku głównie o tym myślą, sam zobaczysz.
  • Seimei...
  • Przemyśl to, nie chcę by cię skrzywdził.
  • Seimei... a jeśli jemu naprawdę o to chodzi?
  • To nie zgadzaj się na to. Wszystko ma jakieś granice. - spojrzał mi w oczy – do tego trzeba dojrzeć. Zresztą to i tak za szybko. Dopiero co uświadomiłeś sobie uczucia do niego. A jeśli będzie nalegał, to świadczy to tylko o tym że mam rację.
   Zastała cisza. Boże żeby on tylko nie miał racji. Nie zniósłbym tego.
  • Seimei opowiedziałbyś mi jak poznałeś Shinarę?
  • No dobrze... ale to trochę długa i troszkę szokująca historia – jakbym słyszał Soubiego – to było dwa lata temu. Ukrywałem się jeszcze trochę, choć już w zasadzie nie miałem się czego bać (…) Matt mój przyjaciel, zabrał mnie, w ramach wyrwania się z domu, do klubu ze striptizem.
  • Co?!
  • No dobra to był jego wieczór kawalerski a nie jakiś tam wypad.
   Nie skomentowałem tego.
  • Tamtej nocy było dużo dziewczyn. Większość to były puste lalki którym się nie chciało uczyć, a to był łatwy sposób na dobrą kasę. I była tam ona. Różniła się od nich wszystkich. Nie pozwalała się dotykać i nie robiła wszystkiego za pieniądze. Pomimo swojego zawodu, miała do siebie szacunek, wiem że to brzmi absurdalnie... zaciekawiła mnie sobą. Nad ranem kiedy już wyli wszyscy pijani, zacząłem z nią rozmawiać. O życiu, rodzinie i o tym dlaczego to robi. I wtedy właśnie okazała się być bardzo wartościową dziewczyną...
  • Skoro była, jest taka wartościowa to czemu wybrała taki zawód? - zapytałem.
  • Myślę że sam powinieneś ją o to zapytać.
  • Rozumiem – chyba.
  • Jest już późno, starczy na dzisiaj. Jutro masz szkołę.
  • Tak... - po tym wszystkim i tak nie zasnę...
  • Chce się jutro z tobą spotkać. Chcę cię oficjalnie spotkać z Shinarą.
  • No ale nie od razu po szkole, chcę jeszcze porozmawiać z Soubim.
  • Ok.
   Podał mi wizytówkę na której było napisane:
Isakuro Kaibara
dziennikarz
  • Dziennikarz? - zapytałem.
  • Tak, wiesz dobrze jak mnie zawsze ciągnęło do słowa pisanego...- uśmiechnął się. - Ale i tak robię to dla kasy, po pracy piszę swoje własne powieści – powiedział z dumą. Zawsze, odkąd pamiętam, chciał coś takiego robić. - Na odwrocie wizytówki jest mój numer.
  • Dzięki.
I    zostałem sam. Byłem wściekły, sam nie wiedziałem czemu. Waliłem w poduszki leżące na moim łóżku.
   Mój brat, mój brat którego kochałem najbardziej na świecie. Mój „nie żyjący” brat który jednak żyje.
   Łzy same cisnęły mi się do oczu...
   Mówił mi kiedyś, że zawsze będziemy razem. Że nigdy mnie nie zostawi. KŁAMCA! Fałszywy kłamca!
   Zostawił mnie samego z Soubim, i myślał że to załatwi sprawę!

   Rano obudziłem się ze spuchniętymi oczami. Płakałem pół nocy. Dziś nie idę do szkoły, są rzeczy ważne i ważniejsze. Muszę porozmawiać z Soubim, koniecznie.
   Umówiłem się z nim w naszym parku. Wyszedłem z domu o takiej porze jakbym szedł na trzecią godzinę do szkoły. Przynajmniej nie będę mieć problemów w domu że wagaruje. Co ja mówię, i tak bym ich nie miał.
   Moja ulica jest dziś wyjątkowo dziwna. Za każdym domem, wydaje mi się że widzę Seimeia, jak się przede mną chowa przy grze w chowanego. Zawsze udawał że jest w tym beznadziejny i chował się tak że bez problemu go znajdywałem.
   A za tym domem zawsze bawiliśmy się w berka...
   Ile zapomnianych wspomnień obudziło się we mnie tamtego dnia...
   W parku czekał już na mnie Soubi. Mój Soubi.
   Stał pod naszym drzewem w swoim fioletowym płaszczu, okularach i kremowych rurkach. Szyje miał owiniętą w długi zielony szali. Wyglądał świetnie, bez dwóch zdań. Jak zawsze zresztą, w tym swoim koku.
   Podbiegłem do niego i przytuliłem go mocno, jak młodsze rodzeństwo dawno nie widzące starszego brata. A on pogłaskał mnie po włosach.
   Ta akcja z moim bratem, to dla niego też musiało być spore przeżycie.
  • Ritsuka muszę ci coś powiedzieć.
  • Co takiego?
  • Rozmawiałem z Seimeiem... Chce żebyśmy przestali się spotykać.
   Spojrzałem mu prosto w oczy.
  • A ty?
  • Oczywiście że nie chcę...! Ale to jednak twój brat...
   Osłupiałem.
  • Nie mów mi proszę, że chcesz ze mną zerwać, tylko dlatego że jemu się tak podoba! - zabolało mnie to – Nie mam zamiaru! SŁYSZYSZ?! NIE MAM ZAMIARU NISZCZYC TEGO CO JEST MIĘDZY NAMI!
   Otworzył szerzej oczy, chyba się tego po mnie nie spodziewał.
Znowu przytuliłem się do niego.
  • A jak będzie chciał nas rozdzielić.
  • Niech spróbuje. I tak mieszka daleko.
  • Tak... - powiedział tak jakby coś wiedział.
   Postanowiłem nie wnikać.
  • Ritsuka! Soubi! - zawołał Seimei, co on tu w ogóle robi?
   Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
  • Mogę z tobą porozmawiać? - zwrócił się do mnie Seimei – SAM – warknął w stronę Soubiego.
  • Cześć Ritsuka. - nawet nie dał całusa na pożegnanie, po prostu zwiał przed moim bratem...
  • Słyszałem waszą rozmowę. - powiedział jak mój chłopak był już daleko – Nic nie mów, chodź usiądźmy.
   Usiedliśmy na jednej z parkowych ławek. W tym parku było cicho, nawet głupie wrony nie krakały.
  • Jak tam w domu? - zapytał jakby się o to wczoraj nie pytał – Nie odpowiadaj. - chyba sam stwierdził że to głupie pytanie – Ritsuka – spojrzał mi w oczy - Chcę być ze mną zamieszkał ze mną i Shinarą.
  • Co?
  • Chcę zostać twoim prawnym opiekunem, ba. Nawet już załatwiłem formalności. Dali mi to bardzo łatwo, zwłaszcza że mamy matkę wariatkę, a ojciec, delikatnie mówiąc, ma cię gdzieś. Wystarczy tylko że się zgodzisz, a jeszcze jutro się do mnie wprowadzisz.
   Zatkało mnie.
  • Ale jak matka dowie się że żyjesz...
  • Nie dowie się. Jej i ojcu zostaną odebrane prawa rodzicielskie, a ja i Shinara je przejmiemy. Oni nic nie będą wiedzieć oprócz tego ze trafiłeś do rodziny zastępczej.
   W tym momencie wyobraziłem sobie, jak by to było żyć w kochającej się rodzinie. W której nie jest się ciężarem, a rodzice się kochają. Gdzie cię nie biją i nie obwiniają za nic. W rodzinie gdzie wszyscy są szczęśliwi.
   Aż łzy popłynęły mi do oczu. Przytuliłem Seimeia do siebie i się rozpłakałem . Pierwszy raz odkąd żyje, ktoś chciał się mną zająć. Ktoś mnie chciał!
  • Tak chcę.