Deszcz
lał, a wiatr wiał. I grzmiało. Pogoda paskudna. A ja mu właśnie
wyjawiłem swoje uczucia.
On
nie ruszył się nawet o minimetr.
- Soubi?
Zaniepokojony
podszedłem do niego.
- Wszystko...?
Ale
nie miałem szans skończyć bo ten zatkał moje usta swoimi. Uwięził
mnie w swoich ramionach, tak jak bym był jego własnością, tak
jakby nie miał zamiaru już mnie nigdy więcej puszczać.
O
Boże, jak ja go kocham! Ten niepowtarzalny zapach, to bijące od
niego ciepło, ten słodki smak jego ust...
Głupie
serce bije mi jak oszalałe.
Piorun
uderzył gdzieś w pobliżu. Oderwałem się od niego. Co ja na to
poradzę że od dziecka bałem się burzy.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem – powiedział całując mnie w czoło.
- Zaraz będziemy chorzy. - przypomniałem mu o niekorzystnych warunkach atmosferycznych
- Chyba nie sądzisz że cię gdzieś puszczę. - No łatwo to nie będzie.
- To może gdzieś pójdziemy?
W
jego oczach pojawiły się iskry.
- Znam taką jedną knajpkę...
- Dobra idziemy. - było mi wszystko jedno jakie to miejsce, ważne że idę tam z nim.
Piętnaście
minut później byliśmy już w tej knajpce, cali zgrzani i mokrzy.
Usiedliśmy w boksie, chyba jedyny wolny stolik.
Nie
było tam głośno, ale nie było też cicho. Było słychać
rozmowy, śmiechy i szmery, no i oczywiście szum deszczu.
Chciałem
wziąć sobie lody, ale Soubi ze względu na pogodę, nie pozwolił
mi. Ostatecznie wziąłem tiramisu, a on jakieś ciasto z wiśniami.
Uwielbia wiśnie i czereśnie, mógłby jej jeść kilogramami.
Kurczę,
moja pierwsza randka, a ja nie mam o czym rozmawiać...
W
sumie to nie, właśnie mam o czym rozmawiać.
- Soubi co tam robiłeś z Lee? Przecież nie miałeś czasu. - przynajmniej dla mnie.
Na
chwilę przestał jeść.
- Chciałem sobie z nim coś wyjaśnić. A mianowicie jego zachowanie odnośnie mnie
- Och... – wyrwało mi się – Powiedź szczerze... - zacząłem z braku tematu - Dobrze całuje?
Śmieje
się, on się ślicznie śmieje, nawet z mojej głupoty i naiwności,
no bo jakim trzeba być inteligentem żeby pytać się czy ktoś
dobrze całuje? Zwłaszcza taki typ jak Lee. Ugh!
- Nie.
Nienawidzę
kiedy mi tak odpowiada. Nigdy nie wiem czy mówi poważnie czy mówi
tak tylko by nie było mi przykro.
- A wiesz czemu robił to źle? - zapytał schylając się nad stołem, szepcząc mi do ucha. - Bo robił to zachłannie, rozpaczliwie próbując mnie przekonać do siebie. Robił to tak nieudolnie. Jednak nikogo nie można potępiać za uczucia. Za czyny tak, za uczucia, nie...
Teraz
mi trochę głupio, że popłakałem się z tego powodu.
Ja
to jestem dużym, małym dzieckiem. Tak wiem że to się wyklucza...
Trochę
mi go szkoda. Pomimo tego że go nie lubię, a on nie lubi mnie...
Musi
mi zazdrościć. Powinien przynajmniej, nie zależy mi na tym, ale
przecież mam coś czego pożąda, a mieć nie może.
To
trochę smutne, że jest ta świadomość, że ktoś ma coś czego ty
mieć nie możesz.
Co
ja na to poradzę?
(zmiana
narratora)
Nie
widziałem go cztery lata. Długie lata które mogliśmy przeżyć
razem, mając siebie nawzajem, wspierając się w trudnych chwilach.
Mój mały braciszek od tego czasu trochę podrósł od naszego
ostatniego spotkania. Trochę mu włosy urosły, i ogólnie
wydoroślał.
Nie
spodziewałem się że jak po tak długim czasie, przyjadę do
rodzinnej miejscowości to od razu go spotkam. A razem z nim Soubi.
On się prawie w ogóle nie zmienił. Te same długie blond włosy,
okulary, czy uśmiech. Jest dokładnie tym samym chłopakiem którego
tak kochałem. To właśnie dla nich dwóch, dla najważniejszych,
najbliższych mi osób upozorowałem moją własną śmierć. Wiem,
brzmi to absurdalnie. Ale kiedy pozna się tą historię bliżej, to
zmienia się o niej zdanie. To było cztery lata temu... Wpadłem w
kłopoty i to niezłe, z mafią. Było już naprawdę niebezpiecznie,
nie chciałem ryzykować bezpieczeństwem, czy nawet życiem
najbliższych. Dlatego sprzedałem ten gang i zostałem świadkiem
koronnym. Potem, jak już zacząłem współpracę z policją, to
razem z nimi upozorowałem swoją śmierć.
Potem
dali mi inne imię i nazwisko, teraz oficjalnie nazywam się Isakuro
Kaibara, i wyprowadziłem się na drugi koniec kraju.
Dopiero
od roku czuję się zupełnie bezpiecznie. Wszyscy członkowie tego
gangu są już za kratkami, większość ma dożywocie, inni po
dwadzieścia parę. Niektórzy chcąc uniknąć kary, również
zaczęli współpracę z policją. Jeszcze inni popełnili
samobójstwo. Bywa.
Dwa
lata temu poznałem moją obecną dziewczynę, Shinarę. Jest
naprawdę piękną dziewczyną. Niczego jej nie brakuje.
Długie
blond włosy lekko falowane sięgające jej do pasa. Błękitne oczy
które dorównują swym blaskiem niebu w słoneczny, bezchmurny dzień
w samo południe. Ma boskie długie nogi i duży biust, no
przepraszam jestem facetem i nie mam zamiaru udawać że nie zwracam
na takie rzeczy uwagi. Takie szczegóły również są istotne, a jak
nie są, to na pewno w niczym nie przeszkadzają. W ogóle jest
idealna, ale nie pokochałem jej za te długie nogi, boskie usta czy
biust, ale za jej charakter. Za ten charakterek który daje o sobie
znać na każdym kroku.
A
wracając do Ritsuki i Soubiego, ciekawe co oni tu ze sobą robią.
- Kochanie, o czym ty tak ciągle myślisz, co? - zapytała mnie swoim aksamitnym głosem Shinara.
- O moim bracie.
- A właśnie kiedy chcesz się z nim spotkać? - zapytała upijając łyk lemoniady.
- No tak jakby... on tu jest.
Blondynka
zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, w celu zobaczenia
chłopca, mojej miniaturki.
Jej
oczy rozbłysły.
- Dobry Boże, jaki on do ciebie podobny! - „Dobry Boże” powiedziała ateistka – A kto to? Znasz go? - zapytała wskazując na Soubiego.
- Mój dawny przyjaciel. Poprosiłem go kiedyś, by się nim zaopiekował po „mojej śmierci”.
- Oni już chyba wyszli poza relacje „kumpel”-„kumpel” - spojrzałem na nich, a to co zobaczyłem... zwyczajnie mnie zszokowało.
Całują
się. Cholera jasna, kurwa mać, liżą się. Pomijając już
całkowicie fakt że jesteśmy w miejscu publicznym i że ludzie mogą
się na nich gapić.
Soubi
trzyma jego podbródek i wyraźnie dominuje nad nim. A we mnie gotuje
się krew. Ritsuce wyraźnie się to podoba, chce tego, obejmuje go
za kark i tym samym pogłębił pocałunek.
- No, no, kochanie. Z tego twojego braciszka to niezłe ziółko
- Shina weź mnie nie denerwuj z łaski swojej. - poprosiłem.
- Tak się tylko z tobą droczę. Ale czemu ta żyłka ci tak pulsuje? Czyżbyś nie mógł zaakceptować tego ze twój mały niewinny braciszek już wcale nie jest aż taki niewinny?
- Shinara!
- Tak się tylko z tobą droczę... To kiedy chcesz z nim pogadać?
- Dziś – powiedziałem widząc jak płacą i wstają.
- Widzę że nie marnujesz czasu. Lubię cię takiego.
- Chcesz iść ze mną? - zaproponowałem.
- A myślisz że daruje to sobie?
Chwilę
potem wyszliśmy za nimi. Serce waliło mi jak oszalałe, moje
pierwsze prawdziwe spotkanie z bratem po czterech latach rozłąki.
Podbiegłem
do nich.
- Ritsuka! Soubi! - zawołałem.
(zmiana
narratora)
- Ritsuka! Soubi!
Ten
głos... Wydaje się być bardziej dojrzalszy, ale nie... To nie
możliwe! Przecież nie pomyliłbym tego głosu z żadnym innym na
świecie!
Odwróciłem
się. Wywaliłem oczy na wierzch, Soubi zresztą też.
Oto
przede mną stoi mój martwy brat, Seimei.
- Soubi kurwa, ducha widzę. - powiedziałem słabo.
Na
ten komentarz dziewczyna stojąca za moim bratem zaśmiała się.
- Seimei, to naprawdę ty? - czułem się dziwnie pytając go o to, trochę jakbym występował w jakimś filmie o zjawach.
A
on tylko pokiwał twierdząco głową. Jest tu. Cały i zdrowy, a od
czterech lat jest mi wiadomo że wącha kwiatki od dołu. Jak to
możliwe? To nie możliwe! To się nie dzieje naprawdę!
- Przecież ty nie żyjesz!!! - wydarłem się na znak że nie zgadzam się z tym co się wokół dzieje.
- Wszystko ci wyjaśnię – powiedział spokojnie, podchodząc do mnie.
- Co mi wyjaśnisz? Co mi do cholery wyjaśnisz?! Że zmartwychwstałeś?!
Soubi
nie powiedział ani słowa, jednak był tak samo zszokowany co ja...
- Nie. - powiedział spokojnie – Chciałem ci wytłumaczyć dlaczego musiałem upozorować swoją śmierć. Dlaczego musiałem się ukrywać. I dlaczego nie mogłem się z wami kontaktować. - powiedział patrząc tym razem również na Soubiego.
- Ukrywać? - zapytałem tępo analizując dokładnie każde jego słowo.
- Tak, muszę ci to wyjaśnić. Muszę wam to wyjaśnić. - sprostował – Obojgu się to należy.
- Z chęcią, ale może nie tu? - powiedział, jak zawsze trzeżwy, umysł Soubiego.
- Chodźmy do mnie. – zaproponowałem – Jednak do pokoju i to przez balkon, nie chcę by mama umarła na zawał.
Piętnaście
minut później siedzieliśmy już w moim pokoju, ja Soubi i Seimei,
to ta dziewczyna stwierdziła że nie powinna być przy tej rozmowie.
Nawet nie wiem kim ona jest.
- To czemu się ukrywałeś? - zapytałem prosto z mostu.
- Pięć lat temu wplątałem się w niezłe kłopoty z mafią...
Po
godzinnej opowieści z życia mojego brata, dowiedziałem się że
obecnie jest on świadkiem koronnym i że teraz jest już zupełnie
bezpieczny. Oraz że chcę się osiedlić w mieście niedaleko.
- Ritsuka chciałbym z tobą odnowić kontakty, z tobą też Soubi.
- Ja też bym tego chciał... - powiedziałem po czym wyjechałem z takim oto tekstem: - Powiedź nam w końcu, kim jest ta dziewczyna która tam z tobą była.
- Na śmierć zapomniałem o niej wspomnieć! - zaśmiał się – To moja dziewczyna, Shinara.
- Dziewczyna? - zapytał Soubi poprawiając sobie okulary na nosie. Widać nie takiego gustu się po nim spodziewał. Zresztą, co tu ukrywać, ja też.
- Żartujesz? - zapytałem.
- Nie, dlaczego? Nie podoba ci się?
- Nie no nie powiem ładna jest. Seimei, ja rozumiem chwilowe zauroczenie, ale ona wygląda jak tancerka z klubu Go Go. - powiedziałem szczerze i najdelikatniej jak tylko potrafiłem.
- Ritsuka. Jesteś moim bratem, ale nie dam ci tak o niej mówić. - powiedział ostro – Tak wiem jak wygląda, jak się ubiera, mam oczy. Ale ja ją kocham za to jaka ona jest, a nie za to co ona na sobie ma.
Nie
powiem dobrze powiedział, i chyba wie co mówi. Bo ta dziewczyna w
taką okropną pogodę miała na sobie podkoszulkę, która jej nawet
pępka nie zakrywała, mini i żeby nie było płaszcz i kozaki za
kolano. I to mnie utwierdza w zdaniu że wygląda na co dzień jak
wytapetowana lala.
- A teraz ja chciałem z wami o czymś pogadać, zwłaszcza z tobą Soubi. - spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.
- O co chodzi? - zapytał równie chłodno.
W
pokoju nastała jakaś, taka dziwna atmosfera. Jakby powietrze
zwiększyło swoją gęstość i jednocześnie zlodowaciało.
- Dzisiaj widziałem jak się całujecie.***No dobra a teraz przyznawać się, kto się tego spodziewał??? xDWiem, wiem narzucam tępo... ale jak mam tego nie robić skoro mam tyle pomysłów w głowie które chcę zrealizować?Swoją droga było by miło gdybyście mi trochę komentowali... :/
Super rozdzialik ja osobiście zacząlem czytać pierwszy raz i mi się bardzo podoba :) Mam nadzieję na kolejne notki :)
OdpowiedzUsuńDamiann
No no...widzę coś nowego i nie jest to SasuNaru. Skuszę się na to opo, więc czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na http://oldschool-yaoi.blogspot.com/
Pozdrawiam:)