czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 5 - Powrót


   Deszcz lał, a wiatr wiał. I grzmiało. Pogoda paskudna. A ja mu właśnie wyjawiłem swoje uczucia.
   On nie ruszył się nawet o minimetr.
  • Soubi?
   Zaniepokojony podszedłem do niego.
  • Wszystko...?
   Ale nie miałem szans skończyć bo ten zatkał moje usta swoimi. Uwięził mnie w swoich ramionach, tak jak bym był jego własnością, tak jakby nie miał zamiaru już mnie nigdy więcej puszczać.
   O Boże, jak ja go kocham! Ten niepowtarzalny zapach, to bijące od niego ciepło, ten słodki smak jego ust...
   Głupie serce bije mi jak oszalałe.
   Piorun uderzył gdzieś w pobliżu. Oderwałem się od niego. Co ja na to poradzę że od dziecka bałem się burzy.
  • Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem – powiedział całując mnie w czoło.
  • Zaraz będziemy chorzy. - przypomniałem mu o niekorzystnych warunkach atmosferycznych
  • Chyba nie sądzisz że cię gdzieś puszczę. - No łatwo to nie będzie.
  • To może gdzieś pójdziemy?
   W jego oczach pojawiły się iskry.
  • Znam taką jedną knajpkę...
  • Dobra idziemy. - było mi wszystko jedno jakie to miejsce, ważne że idę tam z nim.

   Piętnaście minut później byliśmy już w tej knajpce, cali zgrzani i mokrzy. Usiedliśmy w boksie, chyba jedyny wolny stolik.
   Nie było tam głośno, ale nie było też cicho. Było słychać rozmowy, śmiechy i szmery, no i oczywiście szum deszczu.
   Chciałem wziąć sobie lody, ale Soubi ze względu na pogodę, nie pozwolił mi. Ostatecznie wziąłem tiramisu, a on jakieś ciasto z wiśniami. Uwielbia wiśnie i czereśnie, mógłby jej jeść kilogramami.
   Kurczę, moja pierwsza randka, a ja nie mam o czym rozmawiać...
   W sumie to nie, właśnie mam o czym rozmawiać.
  • Soubi co tam robiłeś z Lee? Przecież nie miałeś czasu. - przynajmniej dla mnie.
  Na chwilę przestał jeść.
  • Chciałem sobie z nim coś wyjaśnić. A mianowicie jego zachowanie odnośnie mnie
  • Och... – wyrwało mi się – Powiedź szczerze... - zacząłem z braku tematu - Dobrze całuje?
   Śmieje się, on się ślicznie śmieje, nawet z mojej głupoty i naiwności, no bo jakim trzeba być inteligentem żeby pytać się czy ktoś dobrze całuje? Zwłaszcza taki typ jak Lee. Ugh!
  • Nie.
   Nienawidzę kiedy mi tak odpowiada. Nigdy nie wiem czy mówi poważnie czy mówi tak tylko by nie było mi przykro.
  • A wiesz czemu robił to źle? - zapytał schylając się nad stołem, szepcząc mi do ucha. - Bo robił to zachłannie, rozpaczliwie próbując mnie przekonać do siebie. Robił to tak nieudolnie. Jednak nikogo nie można potępiać za uczucia. Za czyny tak, za uczucia, nie...
   Teraz mi trochę głupio, że popłakałem się z tego powodu.
Ja to jestem dużym, małym dzieckiem. Tak wiem że to się wyklucza...
   Trochę mi go szkoda. Pomimo tego że go nie lubię, a on nie lubi mnie...
   Musi mi zazdrościć. Powinien przynajmniej, nie zależy mi na tym, ale przecież mam coś czego pożąda, a mieć nie może.
   To trochę smutne, że jest ta świadomość, że ktoś ma coś czego ty mieć nie możesz.
   Co ja na to poradzę?

(zmiana narratora)

   Nie widziałem go cztery lata. Długie lata które mogliśmy przeżyć razem, mając siebie nawzajem, wspierając się w trudnych chwilach. Mój mały braciszek od tego czasu trochę podrósł od naszego ostatniego spotkania. Trochę mu włosy urosły, i ogólnie wydoroślał.
   Nie spodziewałem się że jak po tak długim czasie, przyjadę do rodzinnej miejscowości to od razu go spotkam. A razem z nim Soubi. On się prawie w ogóle nie zmienił. Te same długie blond włosy, okulary, czy uśmiech. Jest dokładnie tym samym chłopakiem którego tak kochałem. To właśnie dla nich dwóch, dla najważniejszych, najbliższych mi osób upozorowałem moją własną śmierć. Wiem, brzmi to absurdalnie. Ale kiedy pozna się tą historię bliżej, to zmienia się o niej zdanie. To było cztery lata temu... Wpadłem w kłopoty i to niezłe, z mafią. Było już naprawdę niebezpiecznie, nie chciałem ryzykować bezpieczeństwem, czy nawet życiem najbliższych. Dlatego sprzedałem ten gang i zostałem świadkiem koronnym. Potem, jak już zacząłem współpracę z policją, to razem z nimi upozorowałem swoją śmierć.
   Potem dali mi inne imię i nazwisko, teraz oficjalnie nazywam się Isakuro Kaibara, i wyprowadziłem się na drugi koniec kraju.
   Dopiero od roku czuję się zupełnie bezpiecznie. Wszyscy członkowie tego gangu są już za kratkami, większość ma dożywocie, inni po dwadzieścia parę. Niektórzy chcąc uniknąć kary, również zaczęli współpracę z policją. Jeszcze inni popełnili samobójstwo. Bywa.
   Dwa lata temu poznałem moją obecną dziewczynę, Shinarę. Jest naprawdę piękną dziewczyną. Niczego jej nie brakuje.
   Długie blond włosy lekko falowane sięgające jej do pasa. Błękitne oczy które dorównują swym blaskiem niebu w słoneczny, bezchmurny dzień w samo południe. Ma boskie długie nogi i duży biust, no przepraszam jestem facetem i nie mam zamiaru udawać że nie zwracam na takie rzeczy uwagi. Takie szczegóły również są istotne, a jak nie są, to na pewno w niczym nie przeszkadzają. W ogóle jest idealna, ale nie pokochałem jej za te długie nogi, boskie usta czy biust, ale za jej charakter. Za ten charakterek który daje o sobie znać na każdym kroku.
   A wracając do Ritsuki i Soubiego, ciekawe co oni tu ze sobą robią.
  • Kochanie, o czym ty tak ciągle myślisz, co? - zapytała mnie swoim aksamitnym głosem Shinara.
  • O moim bracie.
  • A właśnie kiedy chcesz się z nim spotkać? - zapytała upijając łyk lemoniady.
  • No tak jakby... on tu jest.
   Blondynka zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, w celu zobaczenia chłopca, mojej miniaturki.
   Jej oczy rozbłysły.
  • Dobry Boże, jaki on do ciebie podobny! - „Dobry Boże” powiedziała ateistka – A kto to? Znasz go? - zapytała wskazując na Soubiego.
  • Mój dawny przyjaciel. Poprosiłem go kiedyś, by się nim zaopiekował po „mojej śmierci”.
  • Oni już chyba wyszli poza relacje „kumpel”-„kumpel” - spojrzałem na nich, a to co zobaczyłem... zwyczajnie mnie zszokowało.
   Całują się. Cholera jasna, kurwa mać, liżą się. Pomijając już całkowicie fakt że jesteśmy w miejscu publicznym i że ludzie mogą się na nich gapić.
   Soubi trzyma jego podbródek i wyraźnie dominuje nad nim. A we mnie gotuje się krew. Ritsuce wyraźnie się to podoba, chce tego, obejmuje go za kark i tym samym pogłębił pocałunek.
  • No, no, kochanie. Z tego twojego braciszka to niezłe ziółko
  • Shina weź mnie nie denerwuj z łaski swojej. - poprosiłem.
  • Tak się tylko z tobą droczę. Ale czemu ta żyłka ci tak pulsuje? Czyżbyś nie mógł zaakceptować tego ze twój mały niewinny braciszek już wcale nie jest aż taki niewinny?
  • Shinara!
  • Tak się tylko z tobą droczę... To kiedy chcesz z nim pogadać?
  • Dziś – powiedziałem widząc jak płacą i wstają.
  • Widzę że nie marnujesz czasu. Lubię cię takiego.
  • Chcesz iść ze mną? - zaproponowałem.
  • A myślisz że daruje to sobie?
   Chwilę potem wyszliśmy za nimi. Serce waliło mi jak oszalałe, moje pierwsze prawdziwe spotkanie z bratem po czterech latach rozłąki.
   Podbiegłem do nich.
  • Ritsuka! Soubi! - zawołałem.

(zmiana narratora)

  • Ritsuka! Soubi!
   Ten głos... Wydaje się być bardziej dojrzalszy, ale nie... To nie możliwe!    Przecież nie pomyliłbym tego głosu z żadnym innym na świecie!
Odwróciłem się. Wywaliłem oczy na wierzch, Soubi zresztą też.
   Oto przede mną stoi mój martwy brat, Seimei.
  • Soubi kurwa, ducha widzę. - powiedziałem słabo.
   Na ten komentarz dziewczyna stojąca za moim bratem zaśmiała się.
  • Seimei, to naprawdę ty? - czułem się dziwnie pytając go o to, trochę jakbym występował w jakimś filmie o zjawach.
  A on tylko pokiwał twierdząco głową. Jest tu. Cały i zdrowy, a od czterech lat jest mi wiadomo że wącha kwiatki od dołu. Jak to możliwe? To nie możliwe! To się nie dzieje naprawdę!
  • Przecież ty nie żyjesz!!! - wydarłem się na znak że nie zgadzam się z tym co się wokół dzieje.
  • Wszystko ci wyjaśnię – powiedział spokojnie, podchodząc do mnie.
  • Co mi wyjaśnisz? Co mi do cholery wyjaśnisz?! Że zmartwychwstałeś?!
Soubi nie powiedział ani słowa, jednak był tak samo zszokowany co ja...
  • Nie. - powiedział spokojnie – Chciałem ci wytłumaczyć dlaczego musiałem upozorować swoją śmierć. Dlaczego musiałem się ukrywać. I dlaczego nie mogłem się z wami kontaktować. - powiedział patrząc tym razem również na Soubiego.
  • Ukrywać? - zapytałem tępo analizując dokładnie każde jego słowo.
  • Tak, muszę ci to wyjaśnić. Muszę wam to wyjaśnić. - sprostował – Obojgu się to należy.
  • Z chęcią, ale może nie tu? - powiedział, jak zawsze trzeżwy, umysł Soubiego.
  • Chodźmy do mnie. – zaproponowałem – Jednak do pokoju i to przez balkon, nie chcę by mama umarła na zawał.

   Piętnaście minut później siedzieliśmy już w moim pokoju, ja Soubi i Seimei, to ta dziewczyna stwierdziła że nie powinna być przy tej rozmowie. Nawet nie wiem kim ona jest.
  • To czemu się ukrywałeś? - zapytałem prosto z mostu.
  • Pięć lat temu wplątałem się w niezłe kłopoty z mafią...
   Po godzinnej opowieści z życia mojego brata, dowiedziałem się że obecnie jest on świadkiem koronnym i że teraz jest już zupełnie bezpieczny. Oraz że chcę się osiedlić w mieście niedaleko.
  • Ritsuka chciałbym z tobą odnowić kontakty, z tobą też Soubi.
  • Ja też bym tego chciał... - powiedziałem po czym wyjechałem z takim oto tekstem: - Powiedź nam w końcu, kim jest ta dziewczyna która tam z tobą była.
  • Na śmierć zapomniałem o niej wspomnieć! - zaśmiał się – To moja dziewczyna, Shinara.
  • Dziewczyna? - zapytał Soubi poprawiając sobie okulary na nosie. Widać nie takiego gustu się po nim spodziewał. Zresztą, co tu ukrywać, ja też.
  • Żartujesz? - zapytałem.
  • Nie, dlaczego? Nie podoba ci się?
  • Nie no nie powiem ładna jest. Seimei, ja rozumiem chwilowe zauroczenie, ale ona wygląda jak tancerka z klubu Go Go. - powiedziałem szczerze i najdelikatniej jak tylko potrafiłem.
  • Ritsuka. Jesteś moim bratem, ale nie dam ci tak o niej mówić. - powiedział ostro – Tak wiem jak wygląda, jak się ubiera, mam oczy. Ale ja ją kocham za to jaka ona jest, a nie za to co ona na sobie ma.
   Nie powiem dobrze powiedział, i chyba wie co mówi. Bo ta dziewczyna w taką okropną pogodę miała na sobie podkoszulkę, która jej nawet pępka nie zakrywała, mini i żeby nie było płaszcz i kozaki za kolano. I to mnie utwierdza w zdaniu że wygląda na co dzień jak wytapetowana lala.
  • A teraz ja chciałem z wami o czymś pogadać, zwłaszcza z tobą Soubi. - spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.
  • O co chodzi? - zapytał równie chłodno.
   W pokoju nastała jakaś, taka dziwna atmosfera. Jakby powietrze zwiększyło swoją gęstość i jednocześnie zlodowaciało.
  • Dzisiaj widziałem jak się całujecie.

    ***
    No dobra a teraz przyznawać się, kto się tego spodziewał??? xD

    Wiem, wiem narzucam tępo... ale jak mam tego nie robić skoro mam tyle pomysłów w głowie które chcę zrealizować?

    Swoją droga było by miło gdybyście mi trochę komentowali... :/

2 komentarze:

  1. Super rozdzialik ja osobiście zacząlem czytać pierwszy raz i mi się bardzo podoba :) Mam nadzieję na kolejne notki :)


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. No no...widzę coś nowego i nie jest to SasuNaru. Skuszę się na to opo, więc czekam na nexta.
    Zapraszam do mnie na http://oldschool-yaoi.blogspot.com/
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń