piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 10


   To było najpiękniejsze co w życiu przeżyłem. To były najwspanialsze dwie godziny w moim życiu...

   Potem z wielkim szumem w głowie poszedłem do domu. Po tym wszystkim byłem naprawdę padnięty. Gdy tylko przekroczyłem próg drzwi wejściowych, Seimei mnie zaatakował.
  • Gdzie byłeś?!
  • Nie twój interes... - zdjąłem buty.
  • Spotkałeś się z nim!
  • Nawet jeżeli to to z tego?!
  • No to ze miałeś się już z nim nie spotykać!
  • Nie! To ty tego chciałeś!
  • Ritsuka... tłumaczyłem ci to już tyle razy... Nie chce by cię skrzywdził!
  • Jeżeli chodzi ci o obronę mojej cnoty to trochę za późno!
   Rozdziabił usta. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic. Nagle zaczął się trząść. Zaczął płakać, ale dlaczego?
  • Seimei, ja...
  • Idź, idź do swojego pokoju... - powiedział w miare spokojnie trzęsącym się głosem – Shinara!  
  • Jak mogłaś mu na to pozwolić?! Jesteś starsza, mądrzejsza, powinnaś wiedzieć jak to się skończy!  
   Mój brat robił od godziny Shinarze kazanie za to że pozwoliła mi iść do Soubiego. 

  • Seimei mam dość! chyba po raz pierwszy dzisiaj zabrała głos - Ritsuka to nie jest głupi dzieciak, jeśli by tego  nie chciał to bu się z nim nie przespał! Ja wiem. że chcesz dla niego jaki najlepiej, ale to jest jego życie i jego błędy! I ty nie powinieneś był zabraniać mu kontaktu z Soubim! To było pewne że w końcu się zbuntuje i zrobi coś głupiego! 
   Jedyne co potem usłyszałem to trzaśnięcie drzwiami. Co teraz będzie? 
   Soubiu napisał do mnie:
"Kocham cię i pamiętaj że nie tylko za to co dzisiaj"
   Wierzę mu, ale co z tego jeśli Seimei, nie?

  • Aoi, nienawidzę go, naprawdę go nienawidzę! Kocham go, ale i jednocześnie mam go dosyć...
  • Ritsuka, zawsze przecież może zmienić zdanie co do niego.  Może zobaczy że teraz gdy w końcu to zrobiliście i nie zmienił co do ciebie planów, to w końcu was zaakceptuje. Przecież jego największym problemem jeśli o was chodzi to obawa że cię wykorzysta. Teraz już wystarczy mu udowodnić że to nic między wami nie zmieniło. 
  • Myślisz?
  • Tak, tak myślę. 
   Uśmiechnąłem się do niego. Aoi jest świetny, mogę mu kompletnie o wszystkim gadać, a on wysłucha, poradzi. On jest świetny. Przed nikim się tak nie otworzyłem jak przed nim. Nawet Soubiemu to w dalszym ciągu sprawia problem. 

(Zmiana narratora)

   Może nie powinienem się w to mieszać, ale ja inaczej nie potrafię. To mój brat! Mój mały niewinny braciszek.
   Zadzwoniłem do Soubiego. Umówiłem się z nim, ja muszę z nim porozmawiać.

  • Cześć. - powiedziałem kiedy przyszedłem na umówione miejsce. 
  • Witaj. - niepewnie podał mi rękę. 
  • Siadaj. 
   Umówiliśmy się w parku. W tym parku działo się tyle ważnych dla mnie zdarzeń, ile tylko mogło się wydarzyć. To ten skwer był świadkiem mojego pierwszego i ostatniego spaceru z bratem - ostatniego zanim "umarłem" - mojego pierwszego pocałunku i mojej pierwszej miłości. Miłości która właśnie siedzi ze mną na tej samej ławce. Dokładnie tutaj, te parę lat temu wyznałem Soubiemu swoje uczucia i pierwszy raz go pocałowałem.
   To było naprawdę dawno temu. Pamiętam nawet jaka to była pora roku - to była jesień, późna jesień. Ta sama pora roku jaka jest teraz. Byłem wtedy zdenerwowany, nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy, bałem się. W końcu odważyłem się i powiedziałem:

  • Soubi, ja cię chyba kocham. - powiedziałem cicho, na jednym wdechu po czym cmoknąłem go w usta. 
   To było takie niewinne i głupie.
   Teraz na moim miejscu jest mój brat. Trochę mnie to boli, drażni, a nawet denerwuje. Sam nie wiem dlaczego.

  • Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? - zapytał. 
  • Chciałem z tobą porozmawiać o Ritsuce. Masz poważne zamiary jeśli o niego chodzi?
  • A masz jakieś wątpliwości? 
   Patrzył mi prosto w oczy. Jego wzrok był jak zawsze nieprzenikniony. Zawsze mnie zastanawiało o czym on myśli kiedy patrzy tak na ludzi. On jest chodzącą zagadką, a mój brat postanowił tą zagadkę rozwiązać.

  • Jeśli mój brat cię chce, to proszę bardzo. Dla jego szczęścia pozwalam ci się z nim spotykać- widać nie mam wyboru skoro Ritsuka ma gdzieś to co do niego mówię - Ale jak spadnie mu choć  włos z głowy to mnie popamiętasz!
   Wstałem i poszedłem przed siebie, nawet nie czekałem na reakcje pana zagadki.

(zmiana narratora)

   Kiedy jest się zakochanym to za wszelką cenę chce się rozmawiać z tą osobą oraz spędzać jak najwięcej czasu z nią. Jednak nie zawsze los na to pozwala. Ja kocham mojego starszego brata, ale dlaczego nie pozwala mi być szczęśliwym? Przecież ja tak ich kocham! Obydwu! I nie potrafię wybrać którego bardziej do cholery!
   Seimeia długo nie było w domu, a Shinara ma dzisiaj jakiś pokaz... z końcu modelka, nie? Siedziałem sam i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Usiadłem więc do moich starych opowiadań. Jak ona mnie teraz śmieszą. Są pisane takim dziecięcym językiem... Są takie proste, oczywiste, łatwe i beznadziejne. Teraz napisałbym to wszystko o wiele lepiej...

  • Ritsuka! Mamy gościa!
   Zaciekawiony zszedłem na dół.

  • Soubi!?
   Mój brat zaprosił go do nas, szok! Czy on jest na jakimś haju? Patrzyłem na nich wielkimi oczami, to na jednego to na drugiego, a oni patrzyli na mnie i mało nie wybuchli na raz śmiechem.

  • To ukryta kamera, tak?
   Obydwaj wybuchli śmiechem, a ja miałem coraz to głupszą minę.

  • Dobra, o co tu chodzi? - zapytałem zupełnie poważnie Seimeia. 
  • O nic, myślałem że po prostu chcesz się spotkać z chłopakiem. 
  • M-mogę się z nim spotykać? - zapytałem z niedowierzaniem w głosie.
  • Jeśli tylko chcesz. - delikatnie się do mnie uśmiechnął i zostawił nas samych. 
~~~
Przepraszam, przepraszam że kazałam wam tak długo czekać...

środa, 6 marca 2013

Rozdział 9 - Wyjście

Moi kochani! Po pierwsze chciałabym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za tak długą zwłokę! Wiem że czekaliście na nowy rozdział dłużej niż miesiąc i nie zdziwię się jeśli strzelicie na mnie focha, sama bym na siebie za to strzeliła..., ale czytajcie dalej bo tak naprawdę historia się dopiero zaczyna w tym rozdziale i chyba właśnie dlatego tak trudno mi się ją pisało. Rozdział pomimo długiego piania nie wyszedł mi tak jak tego oczekiwałam. Za mało opisów, za szybko i ogólnie jak zawsze za dużo dialogów, tak zdaję sobie z tego sprawę i obiecuje że coś z tym zrobię. (przynajmniej jeśli chodzi o przyszłe rozdziały) Ale pomimo licznych wad tej notki sens jaki chciałam przekazać został przekazany więc mamy mini sukces. A i mam małe ogłoszenie: Szukam korektora dla tego bloga! Jeżeli ktoś z was jest zainteresowany to proszę o kontakt pod adres: dilla_chan@vp.pl  po napisaniu do mnie podam szczegóły dotyczące współpracy (na czym miałoby to polegać, co musiałby robić taki korektor itp.) W zamian oferuje takie atrakcje jak: przeczytanie jako jeden z pierwszych nowy rozdział, posiadanie wpływu na opowiadanie (w małym stopniu, ale zawsze) no i znajomość z taką ciekawą osobistością jaką jest autorka xD Mam nadzieję że ktoś się zgłosi... a tym czasem MIŁEGO CZYTANIA!!!

    Soubi! - podbiegłem do niego - Soubi, Soubi, Soubi! - przytuliłem go mocno. 
  • Cześć. - pogłaskał mnie po głowie - Miałem nadzieję ze na ciebie wpadnę. 
  • Co tam u ciebie? - zapytałem, nie widziałem go zaledwie kilka dni, a było to dla mnie jak wieczność.  
  • Zdałem egzamin, znalazłem współlokatorkę...
  • No to dobrze! - ucieszyłem się. 
  • A tobie jak się mieszka z bratem? 
  • Ech... Seimei jest w porządku, ale Shinara... wredna małpa i tyle. 
   Chodziliśmy po okolicy i rozmawiałem z nim o domu, zaręczynach i naszyjniku babci. A on ze zrozumieniem słuchał i co jakiś czas przytakiwał. 
  • Soubi, on chce się z nią ożenić, z tą... 
  • Ritsuka - przerwał mi - jeśli on ją kocha to tobie, ani nikomu innemu nic do tego...  
  • Ale Soubi! On tego nie rozumie że ja cie kocham, a ja mam zrozumieć że on ją kocha? 
   Westchnął. 
  • Życie nie jest sprawiedliwe - przytulił mnie znowu - kiedyś to może zaakceptuje... 
  • Ritsuka! Szukam cię po całej okolicy! Już myślałem ze się tu zgubiłeś czy coś! - krzyczał na mnie Seimei, pewnie nie byłby tak zły gdyby nie było tu ze mną Soubiego. 
  • Przepraszam. - puściłem Soubiego - Nie potrzebnie się martwiłeś...
  • Właśnie widzę... - spojrzał na mojego chłopaka. 
  • Dzień dobry, Seimei. - powiedział jak najgrzeczniej mój anił którego w dalszym ciągu trzymałem w objęciach.
   Mój brat i mój chłopak mierzyli się wzrokiem. Sei patrzył na niego ze złością, a Sou ze stoickim spokojem. (dla ludzi którzy się pogubili, Sei-Seimei, Sou-Soubi, dop.aut.) 
  • Nie powinieneś go tak ciągać po okolicy, zwłaszcza ze ma lekce do zrobienia...
  • Masz racje, przepraszam. - odpowiedział potulnie zanim zdążyłem mu powiedzieć "nie mam nic zadane". 
  • Zbieraj się. - powiedział do mnie brat - Shinara zrobiła obiad. 
   Spojrzałem smutno na Soubiego. 
  • Cześć, zadzwonię do ciebie. 
  • Cześć... - powiedział zrezygnowany.

  • Miałeś się z nim nie spotykać! - ryknął gdy tylko zamknął drzwi wejściowe. 
  • Nie, Seimei ty tego chciałeś, ja nigdy nie powiedziałem że nie będę się z nim spotykać! 
  • Tak! Ja tego chce bo cie kocham i nie chce byś był skrzywdzony przez tego studencika! - uspokoił się - Proszę...
  • To ja ciebie proszę. Jak mnie skrzywdzi to...
  • To będzie za późno! 
  • Nie to wyjmę z tego naukę... Seimei, mogę się z nim spotykać? - zapytałem błagalnie. 
  • Nie. - powiedział stanowczo, ale spokojnie. 
  • Dlaczego? 
  • Nie dyskutuj, do lekcji. 
   Dzisiejsza lekcja brzmi: "Kiedy rodzice nie mają dobrego argumentu, to od razu interesuje ich szkoła". 
  • Nie było nic zadane. - zagiąłem go. 
  • Mam cię przepytać? 
  • Proszę bardzo. - wyjąłem zeszyty - Pytaj. 
   Tego się nie spodziewał. Wierzcie mi, jego mina jest świetna, no powala mnie na kolana. 
  • Ale w tych zeszytach w zasadzie są same tematy 
  • No wiesz... na pierwszych lekcjach w nowej szkole nauczyciele są dla mnie mili i nie wrzucają mnie na głęboką wodę. 
   Chyba wytrąciłem mu broń z ręki. Tak, tak udało mi się to.
  • I tak się z nim nie spotkasz... oddaj mi swój telefon. - poprosił. 
  • Po co? 
  • Daj. 
   Z wahaniem, ale wyciągnąłem go i mu podałem. Niczego nie podejrzewający zrobiłem największy błąd tego dnia.
  • Po co ci on? - zapytałem.
  • To proste. - uśmiechnął się - Bez niego nie będziesz w stanie zadzwonić do Soubiego. 
   Opadła mi szczęka. Jaki ja jestem głupi! Wkurzyłem się. Poszedłem do siebie do pokoju  i położyłem się na łóżku. Zacząłem płakać ze złości. Boże jaki ja jestem głupi!

   Po piętnastu minutach  rzucania się po łóżku zakukał ktoś do drzwi. 
  • Ritsuka. mogę wejść? - zapytała przez drzwi Shinara .
  • Czego chcesz?
  • Pogadać. 
  • Wejdź... - co ona do licha chce ode mnie? - O czym chcesz gadać?
  • Ritsuka, nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. Ale nie pozwolę utwierdzał się w powierzchownej opinii o mnie, nic o mnie nie wiedząc. 
  • Nie rozumiem. - o czym ona do cholery bredzi?!
  • Ritsuka, co ty właściwie o mnie wiesz? Co o mnie sądzisz, tak szczerze. 
   Zamyśliłem się. Powiedzieć prawdę czy nie? A co mi tam, powiem prawdę. Prosiła to jej powiem - jakby sama nie wiedziała co o niej myślę. 
  • Uważam że jesteś zdzirą która nie zasługuje na mojego brata. 
   Pokiwała głową. NIC nie powiedziała! Zachowała spokój i w ogóle... jestem w szoku. 
  • Uważasz tak bo byłam striptizerką, prawda?
  • Tak. - to chyba oczywiste, widać nie dla wszystkich. 
  • A wiesz chociaż, dlaczego to robiłam? Bo musiałam. Bo musiałam jakoś utrzymać siebie i młodszego brata...
  • Ale jak to? - zrobiłem głupią minę - A co z rodzicami?
  • Ojciec odszedł dawno temu, a matka popadła w alkoholizm po tym jak nas zostawił, ale to dopiero kilka lat później, kiedy dowiedziała się że ułożył sobie życie z inną kobietą. 
  • Nie interesował się wami? - zapytałem.
  • Nie.
  • A alimenty?
  • Matka przepijała wszystko. Nie było co do gara włożyć i zaczęła nas bić... Ja miałam wtedy siedemnaście lat, ale już wiedziała że muszę coś z tym zrobić. Gdy stuknęła mi osiemnastka to zaczęłam pracować w tym klubie, wcześniej pracowałam jako kelnerka, ale to były marne pieniądze. A nie mogłam pozwolić by mój młodszy braciszek wylądował w jakimś przytułku, w dodatku z dala ode mnie. 
  • Ale nie było innych prac? - zapytałem - Naprawdę nie mogłaś robić nic lepszego?
  • Ritsuka zrozum. Byłam młoda, zagubiona, potrzebowałam pieniędzy na tyle dużo by utrzymać siebie i brata oraz mieć na jakiś start w życiu. 
  • Robiłaś to dla niego? Dla brata? 
  • Ritsuka, czasami dla najbliższych jest się w stanie zrobić wszystko. Oddać organ, zostać striptizerką czy nawet zniknąć z ich życia dla ich dobra. 
   Teraz dobrze widzę jak bardzo się myliłem co do niej. Ona wcale nie jest sama z siebie taka chamska. To życie ja tego nauczyło. 

  • Przepraszam. - powiedziałem - Naprawdę przepraszam . Mówię to szczerze. - Pierwszy raz bez przymusu - Wcześniej nic o tym nie wiedziałem. 
   Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. 

  • Czasami mylimy się dlatego że nic nie wiemy. Myślę że tak właśnie jest z tobą i Seimeiem. On nie akceptuje ciebie i Soubiego bo nic o was nie wie. 
  • Ale on nie chce nic wiedzieć! On nawet nie chce nic o nim słyszeć! On żąda abym to skończył... 
   Shinara spojrzała się na mnie jakby się nad czymś zastanawiała. 

  • Naprawdę go kochasz, prawda? - zapytała retorycznie. 
  • Soubiego? Jak nikogo innego na świecie. 
  • No to na co czekasz? Leć do niego! 
  • Ale Seimei...
   Przerwała mi ruchem dłoni. 

  • Ja się tym zajmę. Jeśli się komuś za to oberwie to tylko mi. 
   Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ta dziewczyna coraz bardziej mnie zaskakuje. Najpierw  się okazuje że nie jest zdzirą - jak myślałem - a teraz jeszcze mi pomaga. 

  • Na pewno mogę?
  • Leć!
   Nie trzeba mi było tego powtarzać. Złapałem za pierwszą lepszą bluzę i miałem już leciec przed siebie kiedy powiedziałem do Shinary:

  • Dziękuje. Ty wcale nie jesteś taka zła jak myślałem. 
  • Dzięki. - prychnęła. 

   
   Powietrze na zewnątrz było rześkie. Biegłem cały czas. Nawet przez głowę mi nie przeszło aby zadzwonić i dowiedzieć się czy w ogóle jest w domu. 
   Na dworze już się ściemnia. Latarnie zaczęły się świecić. Zrobiło się ładnie, romantycznie wręcz. 
   Dobiegłem do jego mieszkania. Serce waliło mi jak oszalałe, choć nie wiem dlaczego. Zapukałem w drzwi. Miałem szczęście - był w domu. 

  • Ritsuka? - zapytał - Co ty tu robisz? - przytulił mnie do siebie. 
   Widać że sprawiałem mu tym przyjemność. Taka mała rzecz, a cieszy. 

  • Stęskniłem się...
  • Przecież dzisiaj się widzieliśmy. - zaśmiał się. 
  • Przy moim bracie to nie to samo... - chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale mnie pocałował. 
   Wziął mnie na ręce i zaprowadził do swojej sypialni. Na łóżku miał porozrzucane papiery - pewnie mu przerwałem naukę. Posadził mnie na łóżku a następnie rzucił papiery na podłogę.

  • Nie przeszkadzam przypadkiem? - zapytałem.
  • Ritsuka ty nigdy nie przeszkadzasz. - powiedział i mnie pocałował. 
   Całował mnie mocno i tak jakbyśmy mieli już się nigdy nie całować. Jakbym zachorował na coś i miałby być to być mój ostatni pocałunek z nim. 
   Chciałem o tym z nim wcześniej porozmawiać, ale wstydziłem się. 
   Podjąłem jakiś czas temu decyzję. I zupełnie nie obchodzi mnie co o tym myśli mój brat. I mam to gdzieś że jestem za młody - choć w świetle prawa już nie. Ja chce to z nim zrobić. Chce by był moim pierwszym. 
   W dalszym ciągu mnie całując złapał za moje biodra i posadził sobie na kolanach. 
   Oderwałem się od niego. 

  • Soubi, ja... - zarumieniłem się - ja... ja... ja chce... - westchnąłem. 
   W tym czasie kiedy ja próbowałam się wysłowić on był zafascynowany moimi wypiekami na twarzy. Co za typ...

  • Soubijachceabyśbyłmoimpierwszym! - powiedziałem szybko na jednym wdechu z wielkim burakiem na twarzy. 
   Wywalił oczy. Spodziewałby się chyba wszystkiego, ale nie tego. Przełknął ślinę i spuścił głowę. Miał taką samą minę jak wtedy kiedy pytałem się go o Seimeia za czasów kiedy "nie żył". 

  • Ritsuka przemyślałeś to w ogóle? - zapytał - Z tym nie można się śpieszyć. 
  • Jestem pewny! - podniosłem się lekko - Kocham cię! I chce tego! Nie zależnie od tego co sobie pomyśli mój brat i inni. To moje ciało, a to nasz związek i nasze sprawy, nie ich! Oni za nas życia nie przeżyją.
  • Zgadzam się, ale czy ja w ogóle mam tu coś do gadania? - zaśmiał się. 

czwartek, 14 lutego 2013

One Shot - Walentynki

  Króciutka notka Walentynkowa

 Stało się. Mamy 14-go lutego, walentynki. Nie mam zielonego pojęcia co z tym zrobić, przecież nigdy nie obchodziłem tego święta! To pewnie dlatego że nigdy nikogo nie miałem...
   A teraz muszę coś wymyślić! Tylko co? Przecież nie dam Soubiemu kwiatków... a może? Nieee...
   No to co mam zrobić? Przecież będzie mu przykro jak nic nie zrobię.
   Wyszedłem ze szkoły. Na rogu zobaczyłem małą, czerwoną różę. Leży na chodniku. Podniosłem ją. Jest zimna, w końcu mamy luty. Obejrzałem ją sobie dokładnie, obracając w palcach. Nic nadzwyczajnego, pewnie jakaś dziewczyna ją zgubiła. Odłożyłem ją z powrotem i poszedłem dalej. 
   Szedłem w kierunku domu, rozmyślając co zrobić dla Soubiego na walentynki, kiedy kopnąłem w pudełko... chwila... co?! Pudełko?! Jakie pudełko?! Schyliłem się po nie. Pudełko jest o wymiarach 10x10x10, coś takiego. Czerwone z białą wstążką w różowe serduszka. Na liściku jest napisane:
"Dla Ritsuki, S"
    "S"? Zdziwiłem się. To pewnie od Soubiego! Tylko czemu położył to na środku chodnika? 
   Zaniosłem pakunek do domu i tam go rozpakowałem. Torebka. W środku jest torebka, a dookoła niej pralinki czekoladowe w czerwonych papierkach. 
   Nie wiem co to wszystko ma znaczyć... Aż się boję zajrzeć do środka. Mała srebrna torebeczka była leciutka, jakby nic w niej nie było. Zajrzałem do środka. Kartka. Rozłożyłem ją. 

Drogi Ritsuka!
Przyjdź proszę pod wskazany adres na odwrocie o godzinie 16-stej.
Kocham, Soubi.

   Zamrugałem. Nie wiem co to wszystko ma znaczyć. Spojrzałem na zegarek, 15-sta.  I tak już nic nie wymyślę dla niego, to chociaż się przygotuje. 

   Godzinę później stałem przed domem mojego chłopaka (Dla jasności ja wiem gdzie on mieszka! A raczej jak tam dojść, bo adresu nie pamiętam...) i zapukałem w drzwi. 
   Otworzył mi z delikatnym - typowym dla niego - uśmiechem i zaprosił gestem dłoni do środka. W kuchni coś gotował i było to czuć na całe mieszkanie.
 - Nie musiałeś mnie zapraszać w ten sposób... - powiedziałem, po czym stanąłem na palcach i dałem mu buziaka. 
 - Nie musiałem, ale mogłem.
 - A jakby ktoś inny natchnął się na ten prezent?
   Prychnął. 
 - Czekałem na ciebie w krzakach. Z resztą postawiłem go tam dopiero wtedy ja zająłeś się różą... 
   Zamrugałem.
 - A co byś zrobił gdyby ktoś wziął sobie tą różę?
   Wyszczerzył zęby.
- Miałem pięć w zapasie. 
   On naprawdę pomyślał o wszystkim...
   Potem porozmawialiśmy, zjedliśmy kurczaka w sosie curry, obejrzeliśmy film, a zajęty Seimei nawet nie zadzwonił! (pewnie jest zajęty tą szują swoją narzeczoną...)
   Potem dałem mu się kilka razy pocałować, choć nie za często pozwalam mu to robić - w dalszym ciągu...
   I... W sumie to tak wyglądały pierwsze spędzone przeze mnie walentynki, drogi pamiętniczku. Moim zdaniem był bardzo udany, ale nie ukrywam że liczyłem tym razem na to że Soubi posunie się trochę dalej...

Bonus Walentynkowy!
Jak poderwać postaci z opowiadania "Na rozkaz mojego brata" xD

Ritsuka 
Co robi na tobie wrażenie u drugiej osoby?
Na mnie mało co robi wrażenie. Ale jakbym już miał coś wytypować to powiedziałbym że charakter, oraz to jak zachowuje się jeśli chodzi o rodzinę i przyjaciół... Oraz to jak zachowuje się w różnych, nieraz ciężkich - sytuacjach życiowych. Jeśli koś zachowuje się fair wobec najbliższych i umie podejmować trudne decyzje zachowując przy tym zimną krew, to myślę że robi to dla mnie wrażenie.

Wizja idealnej randki?
Ja, Soubi, nasz park i może jakieś jedzenie. A i brak mojego brata na horyzoncie. Tak, to mi w zupełności wystarcza.

Jak podchodzisz do miłości?
Na 100% poważnie, albo sie kogoś kocha, albo nie. Proste, prawda?

Soubi  
Co robi na tobie wrażenie u drugiej osoby?
Chyba to jak ktoś walczy o coś, od początku do końca, do samego końca. Jak dąży do wyznaczonych celów i nie przejmuje się zbytnio niepowodzeniami. 


Wizja idealnej randki?
Ja, Ritsuka, nasz park i może bym coś przyniósł do jedzenia? A i brak brata Ritsuki na horyzoncie. Tak, to mi w zupełności wystarcza...


Jak podchodzisz do miłości?
Podchodzę do tego poważnie. Myślę że związki są ważne, ale nie najważniejsze i nie ma sensu czekać - np. na zerwanie - kiedy na nic już nie ma szans. Wierzę również w prawdziwą miłość, która nie patrzy na wiek, wykształcenie czy pieniądze...

Seimei

Co robi na tobie wrażenie u drugiej osoby?
To co jest w stanie poświęcić dla najbliższych. Sam poświeciłem dość dużo wyłączając się z życia mojego brata i Sobiego którego wtedy kochałem, ale wiem że zrobiłem dobrze, bo tak nic im nie zagrażało...


Wizja idealnej randki?
Kolacja z winem i świecami w dobrej restauracji 


Jak podchodzisz do miłości?
Poważnie. Mam już kilak lat i stwierdzam że trzeba się ustatkować, a nie skakać z kwiatka na kwiatek...


Shinara 

Co robi na tobie wrażenie u drugiej osoby?
To co powiedział seimei. "To co jest w stanie poświęcić dla najbliższych." Tak naprawdę to to nas do siebie zbliżyło w tym klubie Go Go, moja i jego historia życia. Ja sama tam pracowałam, bo musiałam utrzymać brata... A spoiler! Autorka mnie zabije miałam o tym jeszcze nie mówić... Choć w sumie dobrze! Może w końcu ruszy dupę i napisze ten 9 rozdział! 
(Shinara zabić cię to za mało...dop.aut.) 


Wizja idealnej randki?
Kolacja z winem i świecami w dobrej restauracji a potem seks!

Jak podchodzisz do miłości?
Kocham tych którzy na to zasługują i mnie kochają również, proste? (Czyli to jakieś dwie osoby będą...dop.aut)

+ bonus
Dilla-chan (autorka)
Co robi na tobie wrażenie u drugiej osoby?
Szczerość. Szczerość być powinna - i u mnie jest - podstawą przyjaźni i byłaby też miłości (gdybym tylko kogoś miała...) Co jeszcze? Zaufanie, tak to jest mega ważne i odpowiedzialność! - nie zaszkodzi xD


Wizja idealnej randki?
Y... Właśnie mi się przypomniało że miałam jakiegoś yaoica pisać! (No wreszcie!)



Jak podchodzisz do miłości?
Tu się akurat zgadzam z Shinarą. "Kocham tych którzy na to zasługują i mnie kochają również, proste?"

A wy kochani? jak to u was wygląda? Piszcie! 
P.S. Miłości wam życzę i dobrych yaoi!

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 8 - Naszyjnik babci Kim


  • Co za suka! - powiedziałem kiedy drzwi od mojego pokoju zamknęły się.
   Napisałem Soubiemu co się stało i że nie przyjdę. Sou (po ośmiu rozdziałach stwierdziłam że warto jakoś zdrabniać imiona xD dop. aut.) jakoś to zrozumiał, ale ja nie. Jak ona mogła tak zrobić?! Za kogo ona się ma?! Myśli sobie pewno ze należy jej się wszystko i wszystko może. 
  • Wróciłem! - usłyszałem na dole głos Seimeia.
   Shinara coś do niego mówiła, papla od razu musiała się mu wyżalić. Po paru minutach usłyszałem kroki na schodach, potem klucz w zamku i pukanie.
  • Mogę wejść?
  • Wejdź. 
   Wszedł i usiadł koło mnie na łóżku. Głośno westchnął i podrapał się po głowie. 
  • Ritsuka czemu tak do niej powiedziałeś? - kurczę momentalnie zrobiło mi się przykro. Dopiero pierwszy dzień "bycia ojcem", o ile można tak powiedzieć, a już ma ze mną problemy wychowawcze. 
  • Bo mnie zdenerwowała! 
  • I dlatego powyzywałeś ją od dziwek?! 
  • Jest dziwką to tak ją nazywam. 
  • Ona nie jest dziwką!
  • Tak, striptizerką i na dodatek się ubiera jak by była...
   Zrezygnowany Seimei westchnął. Chyba go nieźle testuje... Tak, to można wyczytać z jego miny... 
  • Wiem że ubiera się dość... wyzywająco - albo nawet wulgarnie, tak ja bym użył tego słowa - nie da się ukryć, ale proszę nie mów tak do niej. 
  • Dużo ode mnie wymagasz. 
  • Ona nie jest taka jak myślisz. - spojrzał na sufit - Może ci się wydawać że jest wymalowaną lalą z dobrego domu, ale tak nie jest. Ona naprawdę dużo w życiu wycierpiała. Proszę - spojrzał mi w oczy - postaraj się z nią zaprzyjaźnić. 
   Teraz to dopiero dużo ode mnie wymaga. Jednak czego się nie robi dla brata...
   Chwila? Co ja gadam? Z tym babsztylem się nie da zaprzyjaźnić, ją można co najwyżej tolerować jak trzyma się odpowiednio daleko i za dużo nie gada.
  • Dobrze.
   Uśmiechnął się do mnie.
  • A i przeproś ją. 
  • Nie będę ją za to przepraszać!
  • Ritsuka!
   Patrzyłem na niego spode łba.
  • Masz to zrobić! 
  • Ale Seimei...
  • Powiedziałem! Do kobiet trzeba mieć szacunek, a jako że nasz ojciec nie był w stanie cię tego nauczyć to ja to zrobię. 
  • Proszę - spojrzałem błagalnie - nie każ mi tego robić...
  • Ale to nie podlega żadnej dyskusji. - był nieugięty - Jak to zrozumiesz to idź na dół i ją przeproś, a jak nie to nie wychodź z pokoju do końca dnia. 
   Powiedział stanowczo i wyszedł z mojego pokoju. 
   Co on ode mnie wymaga?! To jest głupie! Mam ją przeprosić choć nie uważam by zależały jej się przeprosiny. 

   Przeczytałem do końca zaczętą książkę i stwierdziłem że mi się nudzi. Westchnąłem. Seimei wygrał. Idę ją przeprosić. 
   Zaszedłem na dół. Chyba gdzieś wychodzą. Seimei jest ubrany w garnitur i granatową koszulę , a Shinara miała na sobie równie elegancką sukienkę. Była ona czarna z ciemnoniebieskimi akcentami. 
   Wziąłem głęboki wdech. Podszedłem do niej. Już miałem ją przeprosić gdy zauważyłem na jej szyi coś czego z pewnością nie powinienem zobaczyć. 
  • Czy to naszyjnik babci Kim? - zapytałem obojga. 
  • Tak. - odpowiedział spokojnie - Należy mi się jako pierworodnemu. - przypomniał mi jakbym sam tego nie pamiętał. 
   Spojrzałem na niego spode łba. Jakby mi chodziło o to ze on go wziął a nie ja, to chyba nie byłbym sobą. 
  • Dałeś jej naszyjnik babci Kim?! Najcenniejszą rzecz w naszej rodzinie?! Wisiorek przekazywany od trzech pokoleń?! - krzyczałem. 
   Seimei był spokojny, jakby przygotowany na to. Wkurzało mnie to...
  • Shinara proszę zostaw nas na chwilę samych. 
   Dziewczyna skinęła głową i poszła na górę. 
  • Jak mogłeś? - zapytałem. 
  • Pierworodny syn dostaje ten naszyjnik i oddaje go swojej wybrance. Tak było zapisane w testamencie babci Kim, tak było jest i będzie. 
  • Tak! Tyle że tamci dawali go swoim narzeczonym a nie... - Właśnie coś zrozumiałem, przecież dla niego tradycja też była bardzo ważna. Te stroje, kolacja o tej porze... - O mój Boże - przyłożyłem dłoń do ust - ty się chcesz jej oświadczyć!
   Pokiwał twierdząco głową i wyjął z kieszeni marynarki małe, granatowe pudełko. Otworzył je, a w nim był mały pierścionek z prostokątnym kamieniem w kolorze błękitu. 
  •  Nie wierzę... Seimei, jesteś pewny? - serio chcesz wyjść za tą zdzirę, serio? 
  • Jak nigdy w życiu. - powiedział chowając pudełko z powrotem do kieszeni - Ritsuka, ja ją kocham i nie wyobrażam już sobie życia bez niej. 
  • Rozumiem. - westchnąłem - Powodzenia. 
  • Ritsuka? - zapytał zrezygnowany - Nie masz mi tego za złe? 
  • Tego ze maz zamiar popełnić największy błąd w twoim życiu? Nie, nie mam ci tego za złe, skąd! 
  • Ritsuka...
  • Wychodzę. - poinformowałem go, szczerze to to mało mnie obchodzi w tym momencie to czy on mi pozwala czy nie... 
  • Gdzie? - zapytał zrezygnowany.
  • Do Soubiego - Seimei zacisnął usta. 
  • Prosiłem cię o coś... 
  • Ty mnie ciągle o coś prosisz! 
   Poddał się całkiem, widać nie ma już ani siły, ani chęci się ze mną kłócić.  
  • Idź tylko... - spojrzał na zegarek - nie nigdzie nie idziesz. Jest już późno, a ty jutro do szkoły idziesz! 
   Prychnąłem i poszedłem na górę. A było tak blisko... 


   Rano zobaczyłem na jej palcu pierścionek. Pogratulowałem jej i przeprosiłem tą dziwkę. 
   Szkoła była o wiele większa od mojej starej. Było tam z osiem klas drugich, sześć trzecich i chyba siedem pierwszych. W każdej klasie było po ok 30 osób co daje z jakieś pięćset osób? Dużo nowych twarzy i ten zamęt. Nikt się mną nie zainteresował, wszyscy pochłonięci swoimi sprawami. No może poza panem Nomurą, moim nowym wychowawcą. 
   Jestem trzydziesty trzeci w klasie i z tego co mi wiadomo to moja nowa klasa jest dość "problematyczna". Już na pierwszej lekcji byłe przerażony ich zachowaniem, zwłaszcza w stosunku do nauczyciela. Stado bydła normalnie. 
   Wszyscy byli krzykliwi, wyzywający, zupełnie inni od moich dawnych kolegów z klasy. 
   Jedyną która nie gadała na lekcjach i zupełnie nie brała udziału w tym "cyrku", była dziewczyna siedząca na samym końcu rzędu pod ścianą. 
   Miała ona krótkie blond włosy, trochę krótsze niż do ramion i niebieskie oczy. Ubrana była w zwykłe bladoniebieskie jeansy i białą trochę pomiętą koszulę. 
   Na przerwie obiadowej poszedłem do niej i przedstawiłem jej się. 
  • Cześć, jestem tu nowy, nazywam się Ritsuka. 
  • Cześć, jestem Aoi. 
  • Ty jesteś chłopakiem? - zdziwiłem się, jest taki delikatny i drobny, jeszcze bardziej niż ja! I do tego tej jego delikatne rysy twarzy - Przepraszam! - dopiero po chwili uświadomiłem sobie jak to musiało wyglądać. 
  • Nic się nie stało - uśmiechnął się do mnie - często biorą mnie za dziewczynę, nie gniewam się. 
   Chłopak był naprawdę ładny. Miał ładnie ścięte włosy, niby na prosto, ale kosmyki lekko wywijały się na zewnątrz. Grzywkę miał "na Jezusa" dzięki czemu widać było jego małe kształtne czoło.  Usta miał małe, ale wydatne. Oczy zaś były przejrzyste , a nad nimi był gąszcz czarnych rzęs. 
  • Chcesz może ze mną siedzieć? - zapytał. 
  • Jasne. - uśmiechnąłem się do niego. 
  • Hej Aoi! To twoja następna ofiara? Oszczędziłbyś chociaż nowego.
  • Nie odzywaj się Hiro! - Aoi zrobił się od razu czerwony ze złości - Po co tu przyszedłeś?!
   Hiro patrzył na Aoiego z pogardą, a Aoi na Hiro ze wstrętem. 
   Ludzie zupełnie nie zwracali uwagi na to co się dzieje dookoła, jakby byli przyzwyczajeni do tego. Jak można być aż tak obojętnym żeby nawet się nie odwrócić? 
  • No wiesz, ja jestem tylko miły dla naszego nowego kolegi. - Hiro udał niewiniątko i spojrzał na mnie - Powinien wiedzieć że zadaje się z pedałem. 
   Byłem w szoku. Aoi spuścił głowę i był tak zły że aż się trząsł. 
   Jak można się tak zachować? Upokarzać go przy nowo poznanej osobie? Do tego nabijać się z orientacji seksualnej? Czy wszyscy tak samo jak Hiro są tacy zacofani? Widać to mało inteligentni ludzie...
  • Kto ci pozwolił tak do mnie mówić?! - Aoi podszedł do Hiro - NO KTO?! 
   Stałem jak zaczarowany i patrzyłem wielkimi oczami na to zdarzenie. 
   Blondyn patrzył na niego spode łba. Był wściekły. Też bym był na jego miejscu. 
  • Aoi spokojne. - podszedłem do niego.
  • Bardzo dobrze. Trzymaj tego pedała bo jeszcze się na mnie rzuci. - chłopak odwrócił się i poszedł dalej.
  • Przepraszam cię za to... - powiedział cicho niebieskooki. 
  • Nie no co ty! To nie twoja wina! Ta cała scena to tylko i wyłącznie wina tego całego Hiro.  Co on sobie w ogóle myśli? Za kogo się ma?
   Zamrugał.
  • Nie... nie przeszkadza ci to że... - zakasłał - że jestem... gejem? - zapytał patrząc na mnie niepewnie. 
  • Nie. Też nim jestem. - w zasadzie go nie okłamałem. 
   Patrzył na mnie wielgachnymi oczami. 
  • N-naprawdę?
  • Mam ci pokazać zdjęcie mojego chłopaka? - teraz to dopiero zbaraniał. 
  • Fajnie że chociaż ty jeden, w tej wielkiej szkole pełnej ludzi, akceptujesz mnie. Wszyscy inni którzy się dowiedzieli zachowują się jak Hiro. Boją się mnie lub się brzydzą, nie wiadomo czemu. Radzę ci się nie przyznawać do tego. - pokiwałem głową.   
   Jakie to jest przykre! Pięćset osób w szkole i nikt, kompletnie nikt cię nie akceptuje! Wszyscy unikają cię jak dziwadła, jakbyś był co najmniej trędowaty. Wyzywają cię, a nauczyciele boją się uczniów i mają to gdzieś. Zero wsparcia, zero szacunku, żadnej tolerancji. 
   Jakie to smutne że w szkole pełnej ludzi można czuć się samotnie. 
   Aoi okazał się być super.  Gadał o wszystkim otwarcie, za to nigdy nie wypytywał o życie prywatne, tylko grzecznie pytał czy chce o tym pogadać. 
   Na innej dłuższej przerwie wziął mnie na dach szkoły. Widoki były stąd piękne. 
  • Dlaczego się tu przeprowadziłeś? - zapytał, a ja otwarcie opowiedziałem mu o rodzicach, "śmierci" brata i o tym że już w zasadzie jest moim prawnym opiekunem. 
   Nie wiem czemu mu to wszystko opowiedziałem. Znałem go od kilku godzin, dosłownie, a otworzyłem cię przy nim  bardziej niż przy własnym bracie. Ufałem mu, choć nie mam zielonego pojęcia czy zasługuje na to. Opowiedziałem mu z połowę mojego życia, a przecież jutro może o tym trąbić cała szkoła. 
  • Masz rodzeństwo? - zapytałem. 
  • Nie, rodziców też nie mam. 
  • Przepraszam... nie wiedziałem...
  • Skąd mogłeś wiedzieć? - zapytał z lekkim uśmiechem - Teraz nawet myślę sobie że lepiej nie mieć rodziców, niż mieć takich jak ty... - Aoi ma też jeszcze jedną zaletę, mówi o wszystkim otwarcie i szczerze co myśli - Wychowuje mnie babcia, to super kobieta... 
   Opowiedział mi o niej. O jego dziadku który już nie żyje. Przez tą całą opowieść nie poskarżył sie ani razu na swój los. Za to podkreślał to że ma szczęście ze ma taką babcię. Widać bardzo ją kocha. Mówił o niej bardzo ciepło z uśmiechem na ustach. 
  • Opowiedz mi o swoim chłopaku. - poprosił. 
  • Soubi jest ode mnie starszy. Studiuje na pierwszym roku literaturę Japońską. 
  • Nie bałeś się że cię wykorzysta? 
  • Nie. - powiedziałem pewnie - On nie jest taki. 
  • Jak wygląda? - zapytał wyraźnie zaciekawiony. 
  • Ma tak z metr osiemdziesiąt pięć, może metr dziewięćdziesiąt... ma długie blond włosy i zielone oczy. 
  • Hm, ładny. 
  • Ej! To mój chłopak! 
   Roześmieliśmy się.  Aoi był naprawdę spoko. Czyżby został moim nowym przyjacielem? Kto wie... On jest dużo lepszy od tych małp z mojej klasy. 
   Też trochę przeżył, tak samo jak ja, ale pomimo tego cieszył się z życia. Z każdej najmniejszej drobnostki. Też bym tak chciał. 
  • Do jutra Aoi! - pomachałem mu na pożegnanie. 
  • Do jutra! - odmachał mi. 
   Poszedłem w stronę domu, kiedy zobaczyłem za skrzyżowaniem Soubiego. 

Odpowiedzi na wasze komentarze są pod ostatnim  rozdziałem pod waszymi komentarzami, stwierdziłam że będę wam na nie odpowiadać :) Piszcie do mnie, chętnie wam odpiszę :)